Uff, najgorsze za mną. Tydzień Zaliczeń zaliczony.
Egzamin zdany, kolokwia zaliczeniowe napisane bez poprawek, projekty i artykuły oddane, noce nawet nie zarwane, stres opadł. To był bardzo aktywny tydzień. Aktywny nie tylko pod względem obowiązków na uczelni. Był on także bardzo obfity w aktywność fizyczną. Bo chyba nic tak dobrze redukuje stresu i nie poprawia samopoczucia jak RUCH!
Egzamin zdany, kolokwia zaliczeniowe napisane bez poprawek, projekty i artykuły oddane, noce nawet nie zarwane, stres opadł. To był bardzo aktywny tydzień. Aktywny nie tylko pod względem obowiązków na uczelni. Był on także bardzo obfity w aktywność fizyczną. Bo chyba nic tak dobrze redukuje stresu i nie poprawia samopoczucia jak RUCH!
Poniedziałek - w nagrodę za zdany egzamin z Terapii Manualnej i napisanie zaliczenia z Genetyki zaserwowaliśmy sobie z moim M. basen i jacuzzi. A zmęczenie? Hehe, jeśli chodzi o basen, to dla mnie nie ma, że „się nie chce”. Uwielbiam wodę! ;)
Wtorek – na rozgrzewkę przed nauką Anatomii Funkcjonalnej M. zaproponował mi… narty biegowe. To był mój pierwszy raz w tym sporcie więc nie mogłam przecież nie spróbować :D Pogoda odpowiednia, warstwa śniegu wystarczająca (specjalnie dla nas padało całą noc) – taka okazja może się prędko nie powtórzyć! Nie szukając więc żadnych wymówek, przywdziana w ciuchy swojego faceta (oj, szkoda, że nie zrobiliśmy zdjęcia, bo przecież nieprzygotowana na to doświadczenie nie zabrałam sobie żadnego sportowego ubranka) weszłam w specjalne buty i dałam się przypiąć do nart.
Pierwsze wrażenie? Niestabilnie! Bo jak tu poruszać stopami, kiedy ma się przyczepione do nich coś dłuższego, niż ja sama? Ale pełna ufności w nauczycielskie umiejętności M. i przede wszystkim swój wrodzony talent (oraz opierając się o wiedzę znaną nie tylko fizjoterapeutom, że często trzeba dużo pracy, upadków i powstań, zanim coś zacznie nam wychodzić) ruszyłam do przodu! Spodobało mi się! I nawet nie zaliczyłam żadnego upadku (czyli najciekawsze jeszcze przede mną ;D)
Wtorek – na rozgrzewkę przed nauką Anatomii Funkcjonalnej M. zaproponował mi… narty biegowe. To był mój pierwszy raz w tym sporcie więc nie mogłam przecież nie spróbować :D Pogoda odpowiednia, warstwa śniegu wystarczająca (specjalnie dla nas padało całą noc) – taka okazja może się prędko nie powtórzyć! Nie szukając więc żadnych wymówek, przywdziana w ciuchy swojego faceta (oj, szkoda, że nie zrobiliśmy zdjęcia, bo przecież nieprzygotowana na to doświadczenie nie zabrałam sobie żadnego sportowego ubranka) weszłam w specjalne buty i dałam się przypiąć do nart.
Pierwsze wrażenie? Niestabilnie! Bo jak tu poruszać stopami, kiedy ma się przyczepione do nich coś dłuższego, niż ja sama? Ale pełna ufności w nauczycielskie umiejętności M. i przede wszystkim swój wrodzony talent (oraz opierając się o wiedzę znaną nie tylko fizjoterapeutom, że często trzeba dużo pracy, upadków i powstań, zanim coś zacznie nam wychodzić) ruszyłam do przodu! Spodobało mi się! I nawet nie zaliczyłam żadnego upadku (czyli najciekawsze jeszcze przede mną ;D)
Środa – najbardziej wymagający dzień w mijającym tygodniu. Cztery różne zaliczenia, w tym dwa z Anatomii. Na nogach od 6:00 do 17:00. I pewnie padłabym po tym wszystkim jak mucha, ale na horyzoncie widniała już od dawna zapowiadana atrakcja – impreza urodzinowa koleżanki z roku! Ta motywacja trzymała mnie na nogach cały dzień! Dużo ludzi, dużo dobrej zabawy, totalne odprężenie, muzyka i nareszcie okazja do potańczenia!! Oj tak, wytańczyłam się =]
Okazja do aktywnego świętowania ;) |
I nie ekscytowałabym się pewnie tym wszystkim aż tak bardzo, gdyby nie fakt, że Dziś mija miesiąc od zdjęcia gorsetu ortopedycznego. Po trzech miesiącach niewygodnego usztywnienia i świadomości złamania kręgosłupa powrót do normalności cieszy po stokroć bardziej!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz