środa, 9 września 2015

MiniMaLizm - krok 4: Wykorzystuję zapasy

Jednym z argumentów, który przekonał mnie do przejścia jakiś czas temu na minimalizm było odkrycie, co mam w szafce kuchennej. Mianowicie...






Pewnego wieczora odkryłam, że przez moje zapobiegliwe kupowanie produktów spożywczych (zwłaszcza, gdy są w promocji) doszło do tego, że mam po 2 nierozpoczęte pudełka kaszy jaglanej i 2 kaszy gryczanej, 3 paczki różnych makaronów i dwie puszki kukurydzy. W mojej małej szafce kuchennej, w której naprawdę niewiele się mieści, pozwoliłam sobie na to, żeby produkty się powielały?

Wniosek nasunął się od razu: robiąc zakupy w sklepie, w ogóle nie orientuję się, co mam w domu.
A więc nie kupuję dlatego, że tego potrzebuję, ale dlatego... no właśnie, dlaczego?

Dlatego, żeby było na zapas?
Ale po co?


Lubię gotować, w kuchni "przy garach" odpoczywam.
Lubię też urozmaicone menu. Nie mogłabym jeść codziennie tego samego.
Lubię eksperymentować w kuchni. Nie codziennie jednak mam czas na to eksperymentowanie. I na gotowanie w ogóle. W konsekwencji obiad zamawiam do pracy a zdrowe produkty gromadzą się w szafce i nie mogą doczekać wykorzystania. 

Planowanie menu i robienie zakupów na cały tydzień do przodu też nie zdawało u mnie egzaminu - nie cieszyło i nie oszczędzało pieniędzy. Dlaczego? Ponieważ przy okazji spontanicznego lunchu na mieście lub pomysłu "zamówmy dziś pizze na kolację" pojawiał się dylemat "przecież zmarnuje się to kupione jedzenie", a że bardzo lubię ulegać takim propozycjom, to albo byłam niezadowolona, albo dlatego, że jedzenie się zmarnowało a ja wydałam na nie kasę podwójnie, albo dlatego, że musiałam zrezygnować z tej spontanicznej okazji. 


Minimaliście nie marnują jedzenia (ani pieniędzy, ani wszelkich innych zasobów).
Co więc z tym zrobiłam?

1. Spisałam wszystkie produkty spożywcze, jakie mam w kuchni .

2. Skomponowałam z nich proste przepisy na śniadania, obiady, kolacje tak, aby połączyć te składniki i dokupić jak najmniej innych.
3. Postanowiłam nie kupować nic (ponadto, co jest mi potrzebne do sporządzenia tych dań) dopóki nie zjem tego, co mam. 

Przyznaję, że troszkę musiałam się nakombinować, żeby codziennie dostarczyć sobie wszystkich potrzebnych składników odżywczych. Korzyści jednak było więcej:
- Kilka nowych dań (do czegoś w końcu trzeba było wykorzystać ten makaron ryżowy)
- Zaoszczędziłam czas podczas zakupów (wchodzę do sklepu, biorę konkretny produkt, idę do kasy a nie przechadzam się pomiędzy półkami z żywnością w poszukiwaniu inspiracji na dzisiejszą kolację albo "niepowtarzalnych" promocji, na których wykorzystanie nawet nie mam pomysłu). 

- No i w żadnym innym miesiącu nie wydałam tak mało na jedzenie! 

To się nazywa miniMaLizm!


Strategia ta zaczęła przekładać się także na inne dziedziny życia. 
Zamiast kupować nowy żel pod prysznic, postanowiłam wykorzystać w końcu te wszystkie mydełka, które dostaliśmy w prezencie.
Zamiast kupować nowy notatnik - zapisuję "luźne" karki, które włożyłam do zamykanego clipboardu. 

itp... bo każdy chomik ma jakieś zapasy do wykorzystania ;)


Polecam spróbować! ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...