Wraz z grupą znajomych postanowiliśmy w piątek 15 lutego wybrać się na kolejny szczyt Beskidu Wyspowego - Luboń Wielki.
Gotowi na przygodę, ciepło ubrani, z dobytkiem na plecach i uśmiechem na twarzy wyruszyliśmy punkt 10:50 z Dworca Głównego w Krakowie busikiem w stronę Rabki Zdroju.
Wysiedliśmy w Naprawie Dolnej, gdzie w przydrożnym barze "skłapnęliśmy" ciepłe drugie śniadanko i rzuciliśmy okiem na mapkę przed wejściem na niebieski szlak. Mieliśmy do pokonania 7,6 km odległości i ok 370 m wysokości, a łączna suma podejść to 460 m.
Kilkanaście minut po 12ej wkroczyliśmy na szlak. Ku naszemu zaskoczeniu i wbrew prognozom pogody zrobiło się słonecznie i nawet zza chmur widać było jakieś widoczki.
Pierwszy przystanek na kanapkę i ciepłą herbatkę pod przydrożnym krzyżem.
Posileni ruszyliśmy dalej...
Temperatura w okolicach 0*C w sam raz na takie wędrówki.
Zimowa sceneria w lasach myślenickiego nadleśnictwa zachwycała!
Widok z Lubonia Małego (869 m.n.p.m) w stronę góry Zembalowej (859 m.n.p.m).
Kolejny przystanek na posiłek zrobiliśmy na Polanie Surówki.
Na zdjęciu widok w stronę Lubonia Wielkiego. Niestety niebo już nam się zachmurzyło.
Na polanie tej znajduje się m.in. Dom Rodzinny Gacków...
... oraz stacje drogi krzyżowej.
Na zdjęciu widok w stronę Rabki.
Po ostatnim, stromym zresztą podejściu dotarliśmy na szczyt!
Zmęczeni ale zadowoleni ok 16:30 przekroczyliśmy próg schroniska, w którym spędzić mieliśmy najbliższą noc. Zakwaterowaliśmy się zatem (nocleg 25 zł), przebraliśmy i zamówiliśmy ciepły obiadek (tu polecić należy pyszny bigos oraz kiełbaski z cebulką - 10zł). Wszystkie dania (z wyjątkiem zapiekanek) w tamtejszym menu przygotowywane są przez urzędujących w tym schronisku dwóch przesympatycznych panów i trzeba przyznać, że kucharzenie wychodzi im całkiem nieźle, czego nie omieszkaliśmy zaznaczyć pozostawiając po sobie ślad w schroniskowej kronice :)
Napawając się specyficzną atmosferą górskiego schroniska do końca dnia odpoczywaliśmy już i nawet od prysznica zrobiliśmy sobie Dzień Dziecka, gdyż w schronisku tym nie ma bieżącej wody.
Jest za to przesłodka młodziutka Kicia, która skupiała uwagę wszystkich przybyłych turystów ganiając po całym pokoju sypialnym i bawiąc się wszystkim, co jej w łapki wpadło.
Wieczorem przed snem zaserwowaliśmy sobie wraz z M. czekoladę na gorąco - w moim przypadku z bitą śmietaną - mmm... niebo w gębie - polecamy!
W sobotę rano zjedliśmy na śniadanie jajecznicę (również bardzo dobra, cena 7zł), spakowaliśmy się, podziękowaliśmy za nocleg i stanęliśmy do pamiątkowego zdjęcia u drzwi schroniska.
Przed 10:00 wyruszyliśmy zielonym szlakiem do Rabki - Zaryte.
Żegnaj Wielki Luboniu!
Żegnajcie wspaniałe góry!
Do zobaczenia wkrótce!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz